małpią skórą, kazał go sobie podać Kalemu i, zawróciwszy, stanął wprost zdumionych wojowników.
— Ludzie — rzekł donośnym głosem — to nie wasze Mzimu ryczy, to ten łotr huczy na bębnie, by wyłudzać od was dary, a wy boicie się, jak dzieci!
To rzekłszy, chwycił za sznur, przewleczony przez wyschniętą skórę w bębnie, i począł nim z całej siły kręcić wkoło. Te same głosy, które poprzednio tak przeraziły Murzynów, rozległy się i teraz, a nawet jeszcze przeraźliwiej, gdyż nie tłumiły ich ściany chaty.
— O, jakże głupi jest M’Rua i jego dzieci! — zakrzyknął Kali.
Staś oddał mu bęben, Kali zaś począł hałasować na nim z takim zapałem, że przez chwilę nie można było dosłyszeć ani słowa. Aż gdy nareszcie miał dosyć, cisnął bęben pod nogi M’Ruy:
— Oto jest wasze Mzimu! — zawołał z wielkim śmiechem.
Poczem jął ze zwykłą Murzynom obfitością słów przemawiać do wojowników, nie żałując przytem wcale drwin i z nich i z M’Ruy. Oświadczył im, wskazując na Kambę, że »ów złodziej w czapce ze szczurów« oszukiwał ich przez wiele pór dżdżystych i suchych, a oni paśli go fasolą, koźlętami i miodem. Jest-że drugi głupszy król i naród na świecie? Wierzyli w moc starego oszusta i w jego czary, więc niech patrzą teraz, jak ten wielki czarownik wisi na trąbie słonia i krzyczy: »Aka!«, by wzbudzić litość białego pana. Gdzież jego moc? gdzież jego czary? czemu żadne złe Mzimu nie ryknie teraz w jego obronie? Ach! cóż to jest, to ich Mzimu?
Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/407
Ta strona została uwierzytelniona.
— 399 —