Nie tylko Staś, ale i Kali gryźli wargi, by nie wybuchnąć śmiechem, a tymczasem zaklęcia powtarzały się coraz straszniejsze, a kołowrotek obracał się tak szybko, że oczy nie mogły za jego obrotami nadążyć. Trwało to dopóty, dopóki stary Murzyn nie stracił zupełnie sił i oddechu.
Wówczas siadł na ziemi i przez jakiś czas kiwał głową na obie strony w milczeniu. Po chwili jednak podniósł się i, wziąwszy nóż, naciął nim skórę na ramieniu Kalego i, umazawszy jego krwią kawałek wątroby koźlęcej, wsunął go w usta M’Ruy, drugi zaś kawałek, umazany we krwi króla, w usta Kalego. Obaj połknęli je tak szybko, że aż zagrały im krtanie, a oczy wyszły na wierzch, poczem chwycili się za ręce na znak wiernej i wieczystej przyjaźni.
Wojownicy zaś poczęli wołać z radością:
— Obaj przełknęli, żaden nie zrzucił, a więc są szczerzy i niemasz zdrady między nimi!
A Staś dziękował w duchu Kalemu, że go w tej ceremonii zastąpił, albowiem czuł, że przy połykaniu »kawałka M’Ruy« byłby niezawodnie złożył dowód nieszczerości i zdrady.
Od tej chwili jednak nie groziło rzeczywiście małym podróżnikom ze strony dzikich żadne podejście, ani żaden niespodziany napad, a natomiast otoczyła ich jak największa gościnność i cześć niemal boska. Cześć ta wzrosła jeszcze, gdy Staś, spostrzegłszy wielki spadek odziedziczonego po Lindem barometru, przepowiedział deszcz, i gdy deszcz spadł tegoż samego jeszcze dnia dość obfi-
Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/412
Ta strona została uwierzytelniona.
— 404 —