Wyprawa kapitana Glena i doktora Clarego nie miała bynajmniej na celu odszukania Stasia i Nel. Była to liczna i sowicie zaopatrzona ekspedycya rządowa, wysłana dla zbadania wschodnio-północnych stoków olbrzymiej góry Kilima-Ndżaro, oraz mało jeszcze znanych obszernych krain, położonych na północ od tej góry. Zarówno kapitan jak i doktor wiedzieli wprawdzie o porwaniu dzieci z Medinet-el-Fayum, gdyż wiadomość o tem podały dzienniki angielskie i arabskie, ale myśleli, że, albo oboje pomarli, albo jęczą w niewoli u Mahdiego, z której nie wydostał się dotychczas żaden Europejczyk. Clary, którego siostra była za Rawlisonem w Bombaju i który zachwycił się bardzo małą Nel w czasie podróży do Kairu, odczuł nadzwyczaj boleśnie jej stratę. Ale i dzielnego chłopaka żałowali obaj z Glenem szczerze. Kilkakrotnie też wysyłali depesze z Mombassa do pana Rawlisona, zapytując, czy dzieci nie zostały odnalezione, i dopiero po ostatniej niepomyślnej odpowiedzi, która nadeszła znacznie przed wyruszeniem karawany, stracili ostatecznie wszelką nadzieję.