Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/493

Ta strona została uwierzytelniona.
—   485   —

mnie, żem nie dostał udaru słonecznego i że jestem przy zdrowych zmysłach!
Kapitan wziął bambusową ramkę, do której arkusz był przytwierdzony i czytał, co następuje:

Nelly Rawlison i Stanisław Tarkowski,
odesłani z Chartumu do Faszody, a z Faszody prowadzeni na wschód od Nilu,
wyrwali się z rąk Derwiszów.
Po długich miesiącach podróży, przybyli do jeziora,
leżącego na południe od Abisynii.
Idą do Oceanu.
Proszą o śpieszną pomoc.

Na boku zaś arkusza znajdował się jeszcze następujący dodatek, wypisany drobniejszemi literami:

Latawiec ten, z rzędu pięćdziesiąty czwarty, puszczony jest z gór, otaczających nieznane w geografii jezioro. Kto go znajdzie, niech da znać do Zarządu kanału w Port-Saidzie, albo do kapitana Glena w Mombassa. — Stanisław Tarkowski.

Gdy głos kapitana przebrzmiał, dwaj przyjaciele poczęli spoglądać na siebie w milczeniu.
— Co to jest? — zapytał wreszcie doktór Clary.
— Oczom nie wierzę! — odpowiedział kapitan.
— To przecie nie złudzenie?
— Nie.
— Wyraźnie napisano: »Nelly Rawlison i Stanisław Tarkowski«.
— Jak najwyraźniej…