Tylko zacofani głupcy nie zdają sobie sprawy, jak nas materyalizm gnębi i śmiertelnie nuży, jaka jest utajona bojaźń w umysłach, żeby wypadkiem jego nauka nie okazała się prawdą, jakie oczekiwanie nowej ewolucyi naukowej i jaka radość jeńców, gdy się otworzy lada furtka, którą można uciec na świeże powietrze.
Kto wszedł w podziemie, tego otacza ciemność, ale ten niema jeszcze prawa przeczyć, że ponad sklepieniem istnieje niebo i słońce, światło i ciepło.
Uczucia religijne, wyssane z mlekiem matki, choćby najbardziej nawet rozproszone w zgiełkliwej pogoni życia, odnajdują się na widok tego gmachu (tj. tumu kolońskiego), oblanego światłem księżyca, jak pogubione perły: Nie są to łagodne i słodkie poruszenia serca, niby jakieś wewnętrzne głosy anielskie, budzące wspomnienia dzieciństwa, jakich doświadcza się np. w naszych kościołach wiejskich w cza-