Strona:Henryk Sienkiewicz - Legjony.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

Bars i Mniewski w Paryżu konkurują o łaski sankjulotów. Dmochowski podciął habit i stał się jakobinem, a Dąbrowski formuje legjony. Naco? dlaczego? przeciw komu? I chodzi im niby o ojczyznę... Ale Polska leży w Polsce, nie we Włoszech, ani w Paryżu... Ojczyzna? Owszem! Nam też o nią chodziło... nie chcieliśmy się jednak porywać z motyką na słońce, bo tak czynią tylko tacy ludzie, którym brak piątej klepki...
Następnie przerwał monolog i począł znowu żuć, narzekając między jedną a drugą śliwką, że w niektórych są pestki, wreszcie odsunął talerz i mówił dalej:
— ... I tego ani trochę nie rozumieją, że dziś idzie o rzeczy ważniejsze... Przyszedł czas, że ludzie lepszego urodzenia powinni we wszystkich krajach skupić się koło monarchów... Na potem spory, na potem porozbiorowe żale. Zapewne, że stało się nieszczęście, ale się stało i na to niema rady. Dziś trzeba myśleć o czem innem... trzeba ratować kapitalne pryncypja, które motłoch podeptał we Francji nogami... to główne zadanie... A co do nas, jeśli dwory spostrzegą się, że znajdą w nas podporę, to nie będzie nam źle... Nietylko własna korzyść nakazuje trzymać się dziś dworskiej klamki, ale i patrjotyczny obowiązek... I należy się z tem śpieszyć, póki nas chcą, bo mogą nadejść takie czasy, że nas nie zechcą...
Tu zwrócił się do młodych i oświadczył stanowczo, że powinni udać się do Berlina, gdzie Kajetan znajdzie tylu uczonych, ilu sam zechce, a Marek