pragnął jeszcze jednego zwycięstwa w życiu. Był stary i przeżyty, ale posiadał metodę i wiedział, w jaki sposób ptasznik powinien zakładać sieci. Skutek był taki, że sam wpadł w te sieci i pokochał piękną pannę starczą pożądliwą miłością, która nie ufa sobie, gdy chodzi o kobietę wogóle, ale łudzi się, że odnajdzie zapał młodości, gdy chodzi o jedną, wybraną. Łączyła się z tą miłością pewność, że na razie będzie raj, a co dalej — mniejsza. Pochlebiała mu także myśl, że odsadził od panny okoliczną młodzież, a nawet i to, że zwyciężył Marka. Marek był wprawdzie jeszcze dzieckiem, ale szambelan już niem być poczynał.
Oblubieniec nie domyślał się tylko jednej prostej rzeczy, że panna oddaje mu rękę wyłącznie dlatego, by mieć kawałek chleba i dach nad głową. Próżność nie pozwala mu tego dojrzeć, natomiast rozumiał to doskonale Kajetan i bolał nad tem, a ból ten zmieniał się w nim w niechęć i mimowolną ironję.
∗
∗ ∗ |
Przyszły „pan młody“ siedział obecnie przed kominkiem, z głową opartą o poręcz fotelu i z przymkniętemi oczyma, a syn spoglądał na niego z gorzkiem politowaniem, odczuwając jednocześnie, że to jest stary, bliski grobu ojciec, którego mógłby kochać, gdyby obaj byli inni, a zarazem, że to jest przedstawiciel świata, który powinien zginąć, albowiem jest wyjałowiony, samolubny, zły i nędzny. Ludzkość budziła się do jakiegoś nowego życia,