nim Prusaków, których zresztą niecierpiał. Pamiętam, jak przy mnie powiedział pruskim jenerałom: „Wy sławne dyplomaty, bo inni niezawsze umieją korzystać z własnych zwycięstw, a wy umiecie — z cudzych“...
— I to prawda — potwierdził Byszewski.
Lecz prymas, który był człowiek ostrożny, a przytem obsypany łaskami dworu pruskiego, pomyślał, że rozmowa przybiera jednak charakter drażliwy i rzekł:
— Jenerał Dąbrowski jest wojskowym niezwykłych zdolności, ale trzeba przyznać, że jegomość król Fryderyk Wilhelm potrafił go ocenić i nietylko przyjął go najłaskawiej, lecz ofiarował mu wysoki stopień w armji.
— Którego Dąbrowski nie przyjął — dodał Chadzkiewicz.
— Nie przyjął, bo pociągnęła go gwiazda Buonapartego... Ale kto wie, czy ta gwiazda nie jest kometą, która, jak pojawiła się, tak i przejdzie... Nadzieje już poniekąd zawiodły, bo przecie pokój z Austrją został w Campo Formio zawarty, i jenerał Dąbrowski nie grozi teraz żadnej z tych potencyj, które rozebrały Polskę, ale Rzymowi.
Prymas Krasicki mniej może brał do serca sprawy Państwa Kościelnego, niż inni biskupi polscy, ale, jako przezorny dyplomata, uważał za stosowne wypowiedzieć to, co wypowiedział.
Lecz Chadzkiewicz, mimo iż ruchem głowy zdawał się potakiwać słowom biskupa, odrzekł:
Strona:Henryk Sienkiewicz - Legjony.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.