Inny przykład — o miedzę.
Dwanaście lat temu, w mieście smoka, Wandy, co nie chciała Niemca, i innych wspomnień zakłada pan Adrian Baraniecki Muzeum Techniczno-Przemysłowe dla kobiet. Zakład poniekąd nowatorski trafia od razu na trudności. Pieniędzy nie ma, zaufania nie ma, poparcia brak, nie wiadomo, co to jest, nie wiadomo, co z tego będzie, uczennic niewiele, słowem, zakład zdaje się w samym zaczątku skazany na upadek. Na szczęście, pan Baraniecki, to ten drugi typ heinowski. Przeszkodom przeciwstawia cierpliwość, trudnościom wytrwałość, brakowi pieniędzy pracę. Kładzie w przedsięwzięcie wszystko co ma, tłumaczy, chodzi, puka, przekonywa; zbiera okazy, ściąga ludzi chętnych; zakład, niby ognisko bez dobrej podpałki, świeci słabo, ale nie gaśnie; upływa rok, dwa, trzy, pięć — nie tylko nie gaśnie, ale świeci coraz mocniej. Nadchodzi wystawa paryska, prace uczennic budzą nie tylko podziw, ale niedowierzanie znawców: rezultaty biją w oczy, zaufanie się budzi i dziś — jest to prawie uniwersytet dla kobiet.
Łatwiejże było panu Vassara w Ameryce, który miał miliony i włożył miliony w kobiecy uniwersytet, — pan Baraniecki nie miał milionów, ale włożył duszę. Zamiast mówić, czem jest zakład, przytoczę jego program — niech rzecz mówi za siebie.
Wydziałów jest pięć: nauk przyrodniczych, historyczno-literacki, sztuk pięknych, handlowy i gospodarski. Na pierwszym z nich wykładane są: astronomia, mineralogia, geologia, botanika, fizyka doświadczalna, chemia i higiena popularna. Katedra
Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.