i francuskiem uniesieniem w całej twarzy! Wszystko to jest zarazem i dziwne i sympatyczne. Rozmowa po naszem poznaniu toczyła się o Horsztyńskich, których przekład świeżo był dokonany. Mien wrócił z teatru cały w gorączce. Marzeniem jego było widzieć tę sztukę na deskach i nareszcie marzenie to ziściło się. Co za osobliwszy Francuz! Mówił, że nie ośmieliłby się kończyć rzeczy takiego Słowackiego, ale inaczej sztuka nie byłaby grana. Położywszy istotną zasługę, prawie przepraszał za nią wszystkich, uzupełniwszy sztukę w sposób piękny i poetyczny, miał obawę, czy nie popełnił zuchwalstwa. — Zapał swój do Słowackiego posuwa Mien do tego stopnia, że do Mickiewicza czuje jakby pewną urazę z powodu zajść, które miały miejsce między dwoma wielkimi poetami. Słowacki to jego ideał. Przełożył już na francuski wiele z jego utworów (Lilla Weneda, Balladyna), obecnie pracuje nad tem, by przełożyć jeszcze więcej i z góry cieszy się wpływem, jaki poezje te, tak odrębne od francuskiej, mogą wywrzeć na tę ostatnią.
Jako redaktor Revue Slave poczuwa się do obowiązku obznajmienia rodaków swych z piśmiennictwem naszem i w ogóle słowiańskiem, o którem tak mało mają pojęcia, a takie niestworzone rzeczy piszą. Literackie zasługi Miena w piśmiennictwie francuskiem są już bardzo poważne. Jest on jak podróżnik, który odkrywa nowe, nieznane, albo, co gorzej, źle znane dotąd Francuzom ziemie, a przy tem ziemie urodzajne, których płody mogą zasilić rodzinną jego glebę. Tem się tłumaczy jego przywiązanie do nowej siedziby, którą znalazł i w której pracuje. Mogąc
Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.