Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

wodzą. Germanizm czuć tu na każdym prawie kroku“. „Co gorsza, to jeden rzut oka wystarcza, by spostrzec, że ci łaskawi przybysze pragną zdobyć stanowczą przewagę nad żywiołem rodzinnym, usiłując żywioł ten zepchnąć na plan ostatni i z łaski jedynie ofiarować mu w jego własnym zakątku miejsce przytułku...“
Słowa te wywołały żywą replikę ze strony kaliskiej korespondentki Gazety Polskiej, która w nrze 14 tejże gazety, nie szczędząc naszemu sprawozdawcy zarzutów, między innemi powiada, co następuje: „Należało panu Jeleńskiemu być nieco oględniejszym i nie zapominać o tem, że jest dużo nazwisk, nie kończących się na: ski i wicz, a jednak ci, co ich używają, mają się za tutejszych“.
Doprawdy, — odpowiadamy na zarzut, — należało nie panu Jeleńskiemu, ale korespondentce być trochę oględniejszą i nie stawiać zarzutów, na które prawie nie podobna poważnie odpowiadać. Więc autorka nie zrozumiała myśli p. Jeleńskiego? nie pojęła, że nie chodziło mu o samo brzmienie nazwiska, ale o coś innego i głębszego. A przecież i dzieci wiedzą, że można mieć nazwisko cudzoziemskie, a być dobrym Polakiem. Niemca, który, osiedliwszy się między nami, pokochał kraj nasz jak własną ojczyznę, przylgnął do narodowości, który gotów dzielić jej dolę i niedolę, — Niemca takiego nikt niezawodnie za cudzoziemca uważać nie będzie dlatego tylko, że jego nazwisko nie kończy się na ski lub wicz. Z drugiej strony, von Podbielscy i von Leszczyńscy dowodzą, że można mieć nazwisko polskie,