wiem z p. Prosińskim w San-Francisco i spędził z nim kilka wieczorów. Album, o którem list wspomina, bez kwestii stanowiłoby cenną ozdobę każdego muzeum etnologicznego. Przypominamy sobie widoki z wyspy Borneo: typy mieszkańców, — zdjęte z natury obrazy dziewiczych lasów, jakich najbujniejsza wyobraźnia nie wymarzy, lub poszczególnych osobliwych roślin, widoki budynków, chaty szczepu Daaków, obwieszone girlandami ludzkich czaszek; całe grupy mało znanych pokoleń, słowem rzeczy, których oko nie tylko fotografów, ale i wielu podróżników nie widziało. Japonię, w której młody nasz ziomek zatrzymywał się czas dłuższy, odfotografował we wszystkich jej tajemnicach, począwszy od typów prześlicznych młodych Japonek, skończywszy na wnętrzach domów, świątyń i widokach przyrody. Toż samo ma się rozumieć o wyspach Oceanu Spokojnego, i wogóle wszystkich miejscowościach mało jeszcze Europejczykom dostępnych, krótko mówiąc, album nie tylko jest jednym z najciekawszych zbiorów podróżniczych, jakie zdarzyło nam się widzieć, ale posiada znakomitą wartość naukową. Prócz tego, dla ilustracyj takich np. jak Wędrowiec, byłoby ono niewyczerpanym skarbem, nie potrzebujemy zaś mówić, że rozpowszechnienie obrazów w niem zawartych byłoby rzeczą arcypożądaną. H. S.
Ministerium Oświecenia postanawia wprowadzić naukę pisania stenograficznego do szkół i zakładów średnich w Królestwie i Cesarstwie.