którzy pierwsze jego prace około roku 1840 z takim zapałem powitali? A może owa młodzież uniwersytecka, w której piersi żyć przecie powinny ogniste słowa człowieka, co krwią swego serca pisał rozprawę: O miłości... O nie! w sercach, „gdzie nie trwa myśl ani godziny“, nie zbudziło się pragnienie jedynego, na jaki nas stać było, hołdu. Zebrało się ze dwudziestu „młodszych“ literatów, kilkanaście kobiet i kilku studentów... Cieniu wielkiego obywatela — przebacz nam!
Od pana T. I. Roli otrzymaliśmy list następujący:
Nasz nieśmiertelny wieszcz Adam niegdyś wyrzekł tę wielką prawdę:
Za wszystko trzeba płacić lub wzajemną pracą,
Albo wdzięcznem uczuciem, datkiem jednej łezki,
Za którą znowu Ojciec odpłaci Niebieski.
Lecz czyliż pamięć i wdzięczność za półwiekową pracę tego człowieka zawrzemy tylko w jednem westchnieniu, aby światłość wiekuista świeciła mu za to światło i ciepło, którem długie lata opromieniał rodzinną ziemię?
Czyż nie zdobędziemy się na jakikolwiek, chociażby najskromniejszy upominek zagrobowy dla naszego wielkiego myśliciela, i dla bratniego mu ducha, Kremera?