Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

pierze jej szybko rosnąć zaczyna, tak, że po krótkim czasie, mimo onegdajszego minusu socjalnego, okrywa się puchem społecznym i tuli do siebie dzióbki żółte piskląt nieletnich. Jest to zresztą dziecię natury, pozbawione zupełnie wychowania i wykształcenia, a natomiast pełne wrodzonej intuicji, przy pomocy której umiejętnie zapoznaje nieletnie pisklęta z ekonomicznemi teoriami wzajemnej wymiany, potępiając system merkantylny domowego rygoru jako niepostępowy, a wynosząc zasady wolnej komercji.
Tak więc teatrzyki ludowe są niezawodną szkołą obyczajów i ekonomicznego postępu. Zresztą, jeżeli i tu wkrada się po trosze żywot swawolnej licencji, to tylko dlatego, że każda rzecz ma dwie strony, dodatnią i ujemną. A trudno znów nie osładzać sobie jednostajnych chwil żywota!
Bo cóż począć na tym smutnym świecie? W dzień życie pali gorącem, dochodzącem do 25 stopni na termometrze. Toteż przechodzisz przez owo życie, jak Dante przez piekło. A chociażbyś chciał wsiąść w dorożkę, aby żmudną po bruku życiowym pielgrzymkę skrócić, to przekonywasz się, że poduszki w siedzeniach i po bokach tak są rozgrzane od Bożego słońca, że ani sposobu... wypocząć... Że też lud nasz, tyle pomysłowy w ogólności, nie wpadnie na myśl, iż dachy dorożek podczas skwarów powinny być podnoszone z równą skwapliwością, jak podczas deszczów ulewnych!
Nie wszyscy jednak mamy prawo narzekać na ten świat i życie. Są bowiem ludzie, których natura