Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.

Hic iacet lepus. Tak rozumując, każdy chwyta za sprawozdanie, w którem koszta administracji są wyliczone, przepatruje je, dodaje, sumuje, i... ze zdumieniem przekonywa się, że nie są za wielkie, że administracja nie kosztuje za wiele i że nawet nie może mniej kosztować.
Wprawdzie przychodzi niejednemu do głowy, że przepadki, obliczone na wyschnięcie, psucie się, rozsypywanie i rozmaite inne ubytki w towarach, są może trochę za wielkie; wprawdzie niejednego dziwi filozoficzny spokój, z jakim zarząd donosi, że sklepowa N. N. zatraciła tyle a tyle rubli, które odzyskane już od niej być nie mogą, ale ostatecznie w stosunku do całości obrotu sumy to są zbyt małe, żeby na obniżenie dywidendy wpłynąć mogły; nie w tem więc także przyczyna niepomyślnego stanu rzeczy. Ale może pomyśli ktoś, że Towarzystwo za tanio towar sprzedaje? Gdzie tam! Prędzej za drogo, niż za tanio, a przynajmniej dostatecznie drogo, aby rozmaite sklepiki wiktuałów czyniły mu groźną konkurencją. I nie to więc, i nie tamto. Ale nie spieszmy się jednak z uniewinnieniem administracji; wstrzymajmy łzę, którą za wczesna litość nad niesłusznie potępioną nam z oczu wyciska.
Administracja ani za wiele kosztuje, ani za tanio sprzedaje, a jednak — administracja winna. Ale czy wiecie, dlaczego? Oto administracja za drogo towar kupuje. Tak jest: za drogo kupuje. Nie bierze towarów z pierwszej ręki, wprost od producenta, ale od handlujących. Chłop produkuje zboże, od chłopa kupuje Żyd z małego miasteczka, od Żyda z małego