Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/80

Ta strona została uwierzytelniona.

chyba do zachowania równowagi między postaciami dodatniemi a ujemnemi. Autor chciał, żeby w obu stronach było równo. — Dlaczego?
W każdym razie sztuka nie należy bynajmniej do utworów tuzinkowych i dla każdego repertuaru stanowi bardzo piękny nabytek. Znać w niej szkołę francuską, ale naśladownictwa ani znaku, szkoły zaś nie poczytujemy za wadę, bo to dobra szkoła, — bardzo dobra. Powiem nawet, że jedni Francuzi umieją pisać komedie. Niemcom za niemi wodę nosić.
Na scenie warszawskiej wznowiono także Zachód słońca, owę sztukę, w której tak sławnie grywał swego czasu Żółkowski.
Stary lew pozostał tem, czem był za młodu. Sztuka zestarzała się, ale nie jego talent. Całe to przedstawienie Zachodu słońca jest jedną łaźnią śmiechu dla warszawiaków, którzy zachwycają się sztuką dla artysty, a artystą dla niego samego.
Czasy ogórkowe, czyli tzw. la saison morte, kończy się dla Warszawy. Poczyna się ruch w świecie towarzyskim, artystycznym i literackim. Teatrom przybywa widzów, miastu ludności, pismom prenumeratorów, słowem: poczynamy żyć, poruszać się i dość wesoło oczekujemy zimy.
À propos świata literackiego. Zdarzył się w nim wypadek, który rozgniewał piszących, a powinien był rozśmieszyć wszystkich i w najlepszym razie dostarczyć materiału felietonistom. Czytelnikom naszym musi być znane nazwisko i działalność dobrego zresztą filologa, p. Baudouina de Courtenay. Otóż ten dobry