W czasie swego trwania dostarczała ona niejednokrotnie powodu do mniej więcej nieuzasadnionych uwag krytycznych, jednak słuszniej można powiedzieć, że pozostawiła po sobie dodatnie wspomnienia. Każda wystawa jest i powinna być wypływem zasady nosce te ipsum, tj. porachuj się sam z sobą, a zobaczysz i jasne i ciemne strony swej pracy, poznasz, co masz, czego ci brak, czego w danym zakresie usiłowań unikać, a o co się starać należy.
Ostatnia wystawa pozwala wnioskować, że tak szlachetna gałęź gospodarstwa, jak hodowla koni, ma gorliwych u nas i umiejętnych przedstawicieli, że nie płynie ona tylko z chęci popisania się zbytkiem, ale wspiera się na racjonalnych zasadach. Dlatego słusznie nagradzano nie tylko wierzchowce lub powozowe, ale dzielne konie robocze, których liczba rzeczywiście była niemałą.
Z równą słusznością odznaczenia i nagrody spadły na tych, którzy sprowadzają konie rozpłodowe ras zagranicznych, im więcej bowiem takich koni będzie w kraju, tem prędzej zacznie znikać rasa owych naszych chłopskich koników, czyli tak zwanych chmyzów, słabych, nędznych i mało użytecznych. W ogóle wynieśliśmy z wystawy to dodatnie przekonanie, że w wielu miejscach naszego kraju istnieją starannie i umiejętnie prowadzone stajnie, których wpływ i przykład musi oddziałać na całe okolice i podnieść tę gałęź krajowego bogactwa, która do dziś, u chłopów zwłaszcza, w wielkiem znajduje się zaniedbaniu.
Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.