Nadużycie. Kurier Warszawski donosi o nadużyciu, jakiego dopuściła się na podróżnych komenda statku Andrzej, płynącego z Płocka do Warszawy.
Oto odebrawszy w okolicach Jabłonny wieść, że dalej płynąć z powodu mielizn nie można, kapitan statku przybił do brzegu i kazał po prostu pasażerom wysiadać.
Wszelkie przedstawienia nic nie pomogły. Opornych zmuszono do opuszczenia statku. Część podróżnych biedniejszych pozostała bez środków pieniężnych, a nie znając okolicy, nie wiedziała, dokąd się udać. Zamożniejsi najęli furmanki — inni zostali na miejscu w prawdziwie krytycznem położeniu.
Działo się zaś to wszystko nie w Chinach, nie w Azji, ale u nas.
I doprawdy nie ma w tem nic dziwnego, nigdzie bowiem nie lekceważą tak publiczności i nie obchodzą się z nią tak bezwzględnie, jak właśnie u nas.
Czynią zaś to ci, którzy jej służyć powinni.
Wszelkiej służbie na kolejach, na statkach, w miejscach publicznych, wydaje się natychmiast, że jest władzą, a wszelkiego rodzaju urzędniczkom, że są dygnitarzami. Nic u nas nie stosuje się do publiczności, ale publiczność musi się stosować do wszystkiego. Najlepszą ilustracją do tych stosunków są owe sławne napisy na poczcie, istniejące... chyba dla urzędników, bo publiczność, która ich nie rozumie, ciągle się myli wrzucając listy i przesyłki w niewłaściwe skrzynki. Ale o tem i mówić na próżno. Świeży
Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/127
Ta strona została uwierzytelniona.
213.