Ale w oczekiwaniu było i niemało wątpienia. Mimo to sala przepysznego Covent Garden napełniła się od dołu do góry publicznością należącą do angielskiego high life’u.
Grano Łucję z Lammermooru. Kochańska ukazała się na scenie na wpół zalękniona. Olbrzymia sala, nader wybredna i trudna publiczność, wielkie tradycje teatru, oto warunki, wśród których miała śpiewać, i które mogły istotnie przestraszyć każdą artystkę, mającą więcej talentu, niż zarozumiałości...
Tymczasem sztuka rozpoczęła się. Po pewnym czasie Kochańska odzyskała swobodę. Nadeszło pierwsze solo, które miało rozstrzygnąć o klęsce lub zwycięstwie — i gdy śpiewaczka umilkła, cały teatr zahuczał grzmotem oklasków, które były godnem echem tych, jakie poprzednio sypały się w Court Royal Theatre dla Modrzejewskiej.
Ustęp Quando rupite in estasi i sekstet Chi mi frena ustaliły tryumf. Oklaskom i wywoływaniom nie było końca. Nazajutrz recenzje we wszystkich dziennikach przesadzały się w pochwałach.
Prawdopodobnie po portrecie Modrzejewskiej ujrzymy wkrótce drugą Polish star w ilustracjach angielskich.
Jeszcze jedna wzmianka świadcząca o charakterze osobistym artystki. Jeden ze sprawozdawców, podając o niej wiadomości nazwał ją Niemką, ale serce słynnej śpiewaczki bije widocznie dla innych stron, bo sprawozdawca na własne jej żądanie musiał odwołać to, co napisał.
Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.