Dalej pesymista twierdzi, że ze wszystkich koni wyścigowych, tylko włościańskie są pożyteczne, uwagi zaś swoje kończy następującemi słowy:
„Mówcie mi co chcecie: wyścigi to gra na zielonem... polu, o grube stawki, w której konie są tylko kartami, a los jak przy zielonym stoliku regulatorem sprawy zwanej szumnie sportem. Zabawka dobra jak inne, tylko kosztowniejsza“.
Zaiste gorzkie słowa, zastanówmy się tylko, czy słuszne.
Przede wszystkiem dziwi nas jedno: jeśli wyścigi są zabawką niepożyteczną, kosztowną, a nie mającą sensu — czemu nasze tylko rozumy poznają tę rzecz tak jasno — praktyczni zaś w innych kierunkach Francuzi, Niemcy, Anglicy, słowem, wszyscy cudzoziemcy na całym świecie nie tylko wyścigów u siebie nie znoszą, ale przeciwnie: podnoszą je do znaczenia wielkich igrzysk narodowych.
Muszą być po temu jakieś przyczyny.
Istotnie są. Widzieliśmy, że od najdawniejszych czasów urządzano zabawy publiczne, takie, jak igrzyska w Grecji, wyścigi cyrkowe w Rzymie i Bizancjum, a pożytek ich był zawsze wielki. Chęć popisania się zręcznością i siłą w oczach tysiąców widzów zachęcała młodych Greków do kształcenia swego ciała, do ćwiczenia muskułów, a uwaga publiczna, zwrócona na zwycięzców, i przyznawane publicznie nagrody przyniosły jako rezultat świetne wykształcenie fizyczne, o jakiem dziś nie mamy pojęcia. Wyścigi konne pociągnęły za sobą w Anglii i Francji sprowadzanie szlachetnych koni ze wszystkich stron
Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.