zywa się z pewną goryczą o aforyzmie w Ziarnie pani Kochańskiej. Napisała ona, jak wiadomo: „Miło śpiewać obcym, lecz swoim najmilej“. Z tego powodu Berliner Börsen-Courrier mówi, że słynna śpiewaczka nie okazała się wcale bardzo wdzięczną dla tych obcych (czyż dla Niemców), a przecież ci obcy byli właśnie pierwszymi, którzy sławę pani Kochańskiej ugruntowali.
Zarzut berlińskiej giełdówki doprawdy jest niesłuszny, bo przede wszystkiem sława pani Kochańskiej nie jest dziełem Niemców, ale jej głosu, dla Niemców zaś byłoby tylko wstydem, gdyby się na nim nie poznali, — po wtóre, jakkolwiek artystka nasza mile zapewne wspomina i publikę niemiecką, cóż dziwnego przecie, że milej jej śpiewać swoim najbliższym.
My, gdyby pani Kochańska była Niemką i napisała podobny aforyzm np. w Vindobonie, nie wzięlibyśmy go jej za złe.
W sprawie czystości języka. Kurier Poranny zwraca uwagę na niektóre błędne, a mimo to ustawicznie używane w prasie i w mowie wyrażenia, jak np. „wysadzić komisję“, „podać prośbę na imie ministra“ (zamiast: do ministra), „zapoznać“ (zamiast: nie poznać), „przydzielić“, „medycynierka“ itp. Rzeczywiście wyrażenia to błędne, ale ileż jest innych, gorszych jeszcze wyrażeń i pojedyńczych barbaryzmów, których jednak nie udało nam się z użycia wyparować.