się bardziej wpływom promieni słonecznych, jak mój system nerwowy tej potędze, co tak tryska z fotosfery twej twarzy. Jak system słoneczny rozwijał się i wynikał z pierwotnego chaosu, tak ta substancja rozrzedzona, którą świat nazywa duszą moją, wywija się z głębin smutku i przechodzi w promienie pod wpływem twojego wzroku. Znijdź więc ze sfer wyższych ku mnie, o istności zdumiewająca. Znijdź, aby badać potęgę atrakcji z siłą odwrotnie proporcjonalną do kwadratów z odległości. Zgódź się, abyśmy jak dwa nowe słońca kreślili wciąż koło siebie koncentryczne koła, które by mogły stykać się wzajemnie na wszystkich punktach peryferyj. — Twój John Tyndall“.
Oczywiście piękna Lady Hamilton nie oparła się tak ponętnym propozycjom.
Pewien mieszkaniec Piotrkowa zamieszcza w Kurierze Codziennym list ze skargą na zmianę nazw ulic, jakiej dokonały samowolnie miejscowe władze. Dawny mieszkaniec przybywszy po kilkunastu latach niebytności do rodzinnego miasta, obecnie trafić nigdzie nie może. „Wiem — pisze, — że w Warszawie, gdzie jest siedlisko najwyższych władz w kraju, ulice zachowały swe dawne, znane wszystkim nazwy. Dlaczegóż więc w naszym Piotrkowie objawiło się działanie na własną rękę, dlaczegóż nie uszanowano tu tego, co u was władze szanować nakazały, i stworzono chaos taki, że dojść z nim do ładu nie można?“.