bioru, odznacza się zaś także pewną równowagą w opowiadaniu. Są w niem zapewne braki, zwłaszcza w początku, który ociera się o starożytności słowiańskie. Autor, mówiąc np. o podaniach, nie wspomina o pomorskich. Ale to są drobne usterki. Niemałą za to zasługą autora jest wyjaśnienie rzeczy, o której ogół ma nader zmącone pojęcia, a mianowicie wykład o „wspólnotach“ w pierwotnym bycie Słowian. Idealizowanie żup, południowo-słowiańskich wojsk, zadrug itp. jako szczytu uspołecznienia odbija się u nas nader często o uszy naszej młodzieży, autor zaś słusznie oblewa zimną wodą takie poglądy, uważając „wspólnoty“ po prostu za nader pierwotny stopień ustroju, przez który przechodziły zresztą wszystkie ludy aryjskie przy wytwarzaniu wyższych stopni rozwoju. Uwaga ta nie jest, rozumie się, odkryciem naukowem, ale zasługą poniekąd pedagogiczną. W ogóle książka traktuje w zakresie wykładu uniwersyteckiego przeważnie faktyczną stronę dziejów, dołączając poglądy owej nowszej szkoły umiarkowanie i o tyle tylko, o ile fakta same wymagają objaśnienia i uporządkowania w wywodzie ogólnym. Początkowe dzieje opowiedziane są krócej niż późniejsze — pierwotny byt Słowian może nawet zbyt krótko, ale z drugiej strony wchodzi on w zakres starożytności słowiańskich, w całkowitym zaś obrazie dziejów musi być skróconym i apodyktycznym. Autor mówi także, gdzie należy, o ruchu umysłowym, prawodawstwie, literaturze i w ogóle o cywilizacji — słowem: książka jest przedstawieniem dziejów streszczonem, ale mniej
Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/206
Ta strona została uwierzytelniona.