Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/235

Ta strona została uwierzytelniona.

tamy) a malarzem, w którym to kontrakcie, prócz trzydziestu złotych za portret, pan starosta zawarowywał malarzowi dwie kwarty piwa dziennie podczas roboty i „drugi stół“. Jaka publiczność, jacy malarze, takie też były i portrety, dziś jednak czasy te przeszły niepowrotnie i prace Rodakowskiego, Matejki, Siemiradzkiego, Horowitza stoją na równi z najlepszemi produkcjami zagranicznemi. Dziś też i konkurencja jest trudniejsza, bo pamiątek familijnych dostarcza fotografia, tym zaś, którzy żądają portretów, chodzi przede wszystkiem o piękne obrazy. Wobec tego i zadanie malarza przedstawia się inaczej. Nie dość obecnie uchwycić podobiznę, trzeba jednak stworzyć i charakter, to jest uchwycić poszczególną ideę danej twarzy stanowiącą jej treść wewnętrzną, jej szczególną indywidualną cechę — trzeba nadać swemu modelowi ten a nie inny najodpowiedniejszy wyraz, przez co robota portretowa staje się prawie kompozycją, a przynajmniej wymaga niemałej inteligencji, pomysłowości i poczucia artystycznego w malarzu. Za granicą dawno już portret stanął na tem stanowisku, którego gwiazdami są Holbein, Rembrandt, van Dyck, a we Włoszech wszyscy znakomitsi, ale u nas, jakkolwiek liczni byli portreciści, nie było między nimi ani jednego artysty. Z drugiej strony w dzisiejszym stanie rzeczy rola portrecisty tem jest trudniejszą, że pominąwszy psychologiczną część zadania, żaden może rodzaj sztuki nie wymaga takiej biegłości technicznej, takiego mistrzowstwa środków. W innych rodzajach kompozycja, poetyczność pomysłu, poczucie natury