psychicznych, nie ma charakterów, nie ma intrygi, nie ma satyry, nie ma nawet sfery towarzyskiej, nie ma wieku, nie ma poezji, nie ma miłości, nie ma typów, nie ma dojrzałości, nie ma języka, słowem: ani wołu, ani sługi, ani służebnicy, ani żadnej rzeczy, która jego jest. Pisanie podobnych rzeczy jest po prostu manią, tem szkodliwszą, że człowiek, który nie ma talentu pisarskiego, może być zdolnym do innych zajęć, nie powinien więc bezowocnie czasu tracić. Z drugiej strony, na świecie jest tyle prawdziwie pięknych książek, że i czytelnikom szkoda fatygi na gryzienie utworów, o których jak o głowonogu Wiktora Hugo łatwiej powiedzieć, czem nie są, niż czem są.
Z wystawy Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Obrazy Nadziei Pane, przedstawiające po większej części widoki włoskie, pociągają oko przezroczystością malowidła. To, co stanowi charakterystykę krajobrazu włoskiego, mianowicie przejrzystość powietrza, jasny błękit nieba i wód oraz delikatny zarys na owem tle wszelkich konturów drzew i budowli stara się artystka doprowadzić do najwyższego stopnia uwidomienia, a nawet przesadzić w tem samą naturę. Z tej też przesady płyną ujemne strony obrazów, stają się one bowiem podobne do chromolitografii lub do owych konwencjonalnych widoków, których wszędzie pełno, a nawet na ceratach, tacach i pudełkach galanteryjnych. Na pierwszy rzut oka można by sądzić także, że malowane są farbami anilinowemi. Nie ma w nich