powszedniości, gdy brak w nim obserwacji, prawdy, szczerego uczucia i poezji — to lepiej by Adamek zrobił, gdyby był umarł w tece autorki, niż w Echu.
Przekłady obcych poetów Felicjana. Gdyśmy przeglądali te piękne przekłady, po prostu żal nam było, że poeta i tłumacz tak zdolny nie zdobył się na wielki i całkowity przekład jakiego arcydzieła. Na czytelniku robi to wrażenie, jakby wszedł do składu, w którym pokazują próbki bardzo pięknych materyj, aksamitów i koronek, ale tylko próbki. Czemu nie całość? Z czternastu poetów daje nam Felicjan po większej części okruchy. Jest tu więc Hezjod, Horacy, Wirgiliusz, Juwenalis, Jacopone z Todi, Dante, Petrarka, Szekspir, Walter Scott, Szyller, Wiktor Hugo, Heine, Musset i Béranger. Pięknością celują szczególniej przekłady klasyków. Autor zna ten świat, włada jego językiem, rozumie jego ducha i tak swobodnie mu nawet w stosunkach prywatnego życia Greków i Rzymian, jakby był u siebie. Nie piszemy recenzji, nie będziem więc po szczególe rozbierać tłumaczeń, nadmienimy tylko, że głównie uderzyły nas przekłady satyr Juwenalisa. Autor sam, jak wiemy z różnych poprzednich jego utworów, posiada niemałą dozę satyrycznego usposobienia, w Juwenalisie więc trafił swój na swego. Łakomstwo, rozpustę, niewierność małżeńską i tym podobne wady dawnych Rzymian chłoszcze polski tłumacz za łacińskim autorem z taką werwą, z taką satysfakcją, że wszystko to sprawia i na czytelniku wrażenie tak