między dziećmi, nie dogadzać im zbytnio, uczyć uprzejmości etc. Któraż matka tego wszystkiego nie wie? Ustępy pojedyńczych rozdziałów zatytułowane są np.: Kłamstwo — i pod rubryką tą autorka powiada, że nie należy pozwalać dzieciom kłamać. Dalej idzie: O łakomstwie i nauka, że należy oduczać łakomstwa; dalej O skąpstwie, gdzie dowiadujemy się, że i to brzydka i niebezpieczna wada, etc. Są to pojęcia raz na zawsze znane, drukować je zaś po raz setny z rzędu warto tylko wówczas, kiedy, nie poprzestając na zakwalifikowaniu moralnem wad jako objawów złego, a cnót jako dobrego, daje się jeszcze coś więcej. Tem czemś więcej jest metoda i głęboka obserwacja nad charakterami i temperamentami dziecka, oraz sposoby stosowania do danego gruntu najodpowiedniejszych środków. Powinnością pierwszą matki jest znać dziecko w ogóle, a swoje w szczególności, powinnością zaś autorek piszących o tych powinnościach jest zadanie to ułatwić. Do tego zaś za mało jest wyliczyć kilka wad, przymiotów, dać kilka morałów lub przepisów. Co komu np. przyjdzie z podobnej recepty: „Dobrze jest rozwijać w dziecku poczucie piękna i estetyki“. Naprzód, co znaczy w dziecku „poczucie estetyki?“ Zapewne samej autorce trudno by odpowiedzieć... Powtarzamy jeszcze raz, że książka Lusławy jest aktem dobrej woli i uczciwych chęci, ale zarazem nieprzygotowanego umysłu. Czyni to cały wykład oklepanym, jakby przestarzałym i naiwnym. W ustępie np. O okropnych skutkach przymusu, czyli przymuszania dzieci do obrania zawodu, autorka jako na okropny skutek ukazuje na Lutra i twierdzi, że
Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/275
Ta strona została uwierzytelniona.