Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/351

Ta strona została uwierzytelniona.

nych, w ciałach pokrzywionych przez kurcze lub muskularne wysiłki. W ogóle Andriollemu we wszystkiem, co robi, brak spokoju, co przetłumaczone na język rysunkowy, znaczy: brak linii prostych. Przy tem nastrój jego jest idealny, kwestarzowski zaś świat musi być przepełniony rubasznym realizmem. Ta nieodpowiedniość pociągnęła może za sobą brak przejęcia się przedmiotem, a brak przejęcia się inne liczne wady, nawet techniczne. Pojedynek między Swiebodą a szambelanem jest pełen ruchu, trzecia za to rycina, przedstawiająca Ławrynowicza golącego wąsy, jest zgoła mierną. Szlachcic siedzi za daleko od stołu, co jest wadą czysto techniczną. W czwartej rycinie koń pod panem Chomińskim stąpa jakoby na pożyczonych, za cienkich i za wysokich dla siebie nogach, a duła w zaprzęgu bernardyńskim, która powinna sterczeć nad karkiem konia, sterczy nad głową kwestarza, siedzącego przecie na tylnem siedzeniu. To znowu wada perspektywy. Najlepszy ze wszystkich i w ogóle bardzo piękny jest rysunek przedstawiający rozstrzelanie Wołodkiewicza. Rysunek przypomina Grottgera i robi ogromne wrażenie. Ten szereg żołnierzy pod ścianą z nastawionemi karabinami, szlachcic klęczący przy przeciwległym murze i ksiądz przy nim przejmują jakąś zgrozą dramatyczną. Ale to właśnie przedmiot odpowiadał usposobieniu artysty. Inne ryciny nie dochodzą tej miary. Pijana wdowa witająca kwestarza jest całkiem pospolitą; woźnica zaś przechodzący w następnej rycinie przez strumień — nie wiadomo dlaczego karłem.