Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/356

Ta strona została uwierzytelniona.

się śniegów od nieba, słowem, ze wszystkiem, co stanowi jej istotę. Dziewczyny niosące wodę odcinają się od tła może zbyt twardo, zwłaszcza że w początkach szarej godziny, którą przedstawia obraz, wszystkie linie i kontury poczynają się już stapiać i zlewać; ale za to jakże prawdziwe są te dziewczęta w ruchach, jakże pochwycone z natury. Drugi obraz Piotrowskiego, przedstawiający bryczkę w lesie z dwoma ludźmi, woźnicą i urzędnikiem, posiada również niepospolite zalety. Najmniej udało się największe płótno, zatytułowane U brodu. Konie są konwencjonalne i manierowane, jeździec siedzący na jednym z nich, pospolitym gapiem, bynajmniej zaś nie typowym parobczakiem. Najlepszą co do rysunku jest dziewczyna wchodząca w wodę i ogarniająca koło nóg spodnicę. W ruchu jej jest dużo prawdy. Całości jednak brak tego poczucia natury i tej oryginalności, jaką widzimy w Zagrodzie ukraińskiej. Koloryt szary, ubogi, jednostajny, sprawia, że obraz ten jest dziełem wykonanem może z pewną biegłością, ale zimnem i samo w sobie, i we wrażeniu, jakie sprawia.
Pan Chmielowski jest ekscentrykiem, skłonnym do mistycyzmu i stąd rozkochanym w ciemnościach, w których nic nie widać. Obraz jego We Włoszech budzi przede wszystkiem pytanie: co we Włoszech? Jest to bowiem pas farby czerwonej, nałożony surowo, bez żadnych przejść, pod tem pas farby czarnej, a niżej jeszcze kilka białych plam. Czerwona farba ma być zorzą, czarna nocą, białe plamy niby pomnikami — wszystko razem nazywa się We Włoszech,