wrażenie zaś to obróciło się całkowicie na korzyść Karola lotaryńskiego. Podczas gdy poseł neuburski wydał się szlachcie grubym i łysym Niemcem dość podłego zakroju, któremu na dobitkę towarzyszył nędzny i źle ubrany orszak, — wjazd hrabiego de Chavagnac, posła Karolowego, był jednem z najświetniejszych czasu tej elekcji widowisk. Zaraz też serca przechyliły się więcej ku Lotaryngii, zwłaszcza że Chavagnac, człowiek młody i nadzwyczaj świetny kawaler, umiał zjednać dla swej myśli wszystkie znamienitsze kobiety, których wpływ od czasów Maryi Ludwiki wiele ważył. Potrafił on przeciągnąć na swą stronę nawet hetmanową, która poprzednio razem z prymasem należała do gorliwych stronników francuskich. O kandydaturze Wiśniowieckiego nikt nie myślał prócz jednego księdza podkanclerzego Olszowskiego. Olszowski proponował ją już poprzednio, ale okazała się zgoła niemożliwą. Tymczasem coraz więcej i panów przechodziło do lotaryńskiego obozu. Rzeczy zdawały się składać jak najlepiej. Uradzono, by przedłużyć elekcję o jeden dzień, co by już napewne doprowadziło do elekcji Lotaryngczyka. Myśl tę podała sama hetmanowa, należało ją tylko przeprowadzić. Najlepszym do tego środkiem zdawało się postawienie kandydatury jakiegokolwiek „Piasta“. Sądzono, że zamąci to obrady i bez innego skutku przewlecze je o jeden dzień dłużej. Tym celem Aleksander Bełzecki, wojewoda podolski, pojechał za wiedzą hetmanowej na pole i prawił szlachcie, by zwlec elekcję, że należało by obrać jakiego posła. Nie wiedział, że kuje miecz na kandydaturę własnego stronnika. Na-
Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/388
Ta strona została uwierzytelniona.