Podróżnik był księdzem, który do Polski jechał widocznie w jakiejś własnej sprawie, nie urzędownie, ale, jak z relacji widać, był osobą dość wysoce położoną, przyjmowano go bowiem wszędzie po drodze z wielkiemi honorami. Do Polski wjechał przez Lubliniec. Po drodze opisuje, co widział, opis zaś po największej części jest niekorzystny dla naszego kraju. Delikatnego księdza francuskiego razi wszędzie surowy obyczaj, „barbarzyńskie“ nazwy, w widokach zaś kraju jednostajność, ubóstwo i brudy. Spotykają go także czasem przygody. Gdy dojeżdżał do Warszawy, spotkała go burza taka, „jakiej jak żyje nie widział“. Grad padał wielkości kurzych jaj i mało go nie zabił. Warszawa niewielkie na nim uczyniła wrażenie. Pisze, że mieszkają w niej tylko kupcy. Miasto, jakkolwiek kamienne, nie drewniane, jak zwykle w Polsce, ale małe i otoczone złemi murami. Trzy tylko kościoły, tj. dominikanów, karmelitów i jezuitów, leżą w mieście, inne na przedmieściach, które są wielkie, rozległe i piękne. Tam to mieszkają panowie w swoich wspaniałych pałacach. Co do kościołów, opis, jak widzimy, jest błędny — farny bowiem kościół leżał w obrębie murów. O zamku pisze ksiądz, że jest wielki, niekształtny, ale wspaniały i że ma śliczny widok na Wisłę. Jest w nim sala teatralna, jedna z najpiękniejszych w Europie, i zbiór dywanów, z pewnością największy na świecie. Z Warszawy udał się l’abbé do Wilanowa, gdzie mieszkali oboje królestwo. Tu widział mnóstwo rzeczy, na które z wielkiem podziwieniem wytrzeszczał swoje francuskie oczy. Widział np. chowane wilki, których król
Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/391
Ta strona została uwierzytelniona.