iż nie miała zamiaru pisać systematycznej pedagogiki; na próżno by więc czytelnik szukał w tej książce pozytywnych danych, jak należy wychowywać dzieci. Jest to „kilka myśli“ p. Morzkowskiej o niektórych spornych punktach pedagogicznych i wykazanie najbardziej rozpowszechnionych przesądów w wychowaniu. Przez to zastrzeżenie autorki książka wymyka się także i ścisłej krytyce, autorce wolno bowiem było podnieść te tylko kwestie, które się jej podnieść podobało, o wszystkich zaś innych zamilczeć. Z drugiej strony jednak już samo to oświadczenie jest krytyką dziełka, wskazującą na wielkie jego niedokładności. Nie zostało też ono poświęcone pedagogom z powołania, ale ludziom dobrej woli, którzy pragną przyczynić się do zniweczenia pewnych rozpowszechnionych w wychowaniu błędów. Pojedyńcze rozdziały są właśnie rozprawkami o tych błędach, nie zawierającemi zresztą żadnych nowych myśli, ale doskonale znane nawet nie-pedagogom nowsze i postępowe poglądy na wady dawnego wychowania. Autorce chodzi tylko o to, aby je spopularyzować. Z tego względu książka może być pożyteczną, skłoni ona bowiem każdą matkę czytającą do głębszego zastanowienia się nad kwestiami wychowania, choćby nawet to zastanawianie się doprowadziło do rezultatów niezgodnych z wywodami pani Marrenowej. Pierwszym jakoby przesądem, na który autorka uderza, jest rozpowszechnione mniemanie, że najlepszym przewodnikiem dziecka jest matka. Jest li to przesąd? Trudno się zgodzić, bo nie podobna zaprzeczyć, że matka przynajmniej pod tym względem jest najlepszym
Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/450
Ta strona została uwierzytelniona.