ten dwojaki charakter zrozumie, ten pojmie zarazem cel autora i nie będzie miał do niego pretensji. W ustępach, w których opowiadanie snuje się jak powieść, autor nie mając na widoku siebie, obiera umyślnie tę formę dla pochwycenia charakteru i ludzi — i uplastycznienia obrazów życiowych. Naszem zdaniem, autor ma wszelkie prawo pisać w ten sposób i nie można go za to obarczać zarzutem fantazjowania, zwłaszcza gdy obok ustępów bardziej beletrystycznych, dział sprawozdawczy jest ścisłym jak u p. Finkelhausa. Autor popełnia wprawdzie kilka omyłek faktycznych, które płyną z nadawania nazwom specjalnym znaczenia ogólnego. Tak np. specjalną nazwą orangutangów chrzci w ogóle małpy. Jednakowoż tak ta, jak inne podobne omyłki są tylko niewłaściwością wyrażenia, autorowi bowiem widocznie było wszystko jedno, czy małpy afrykańskie nazywają się orangutangami, czy inaczej. Sama podróż jest zajmującą i pełną nowych widoków. Pan Finkelhaus puścił się do Algeru z Marsylii. Zwiedził miasto Alger i jego okolice, dalej Bufaryk; był u podnóża Atlasu i w Blidah. Poznał przy tem wielu Polaków stale tam mieszkających, których opowiadania rozjaśniły mu wiele stosunków miejscowych. Ciekawe są rozdziały o urządzeniach administracyjnych, o przyszłości kraju i gospodarstwie francuskiem. Na to gospodarstwo patrzy p. Finkelhaus krytycznie. Francuzi nieszczególnymi są kolonistami i o wiele ustępują pod tym względem Anglikom. Między Francuzami najlepiej kolonizują Alzatczycy. Z Bony wyruszył p. Finkelhaus do Tunisu, zaglądając po drodze wszędzie,
Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/492
Ta strona została uwierzytelniona.