wojownika i egipską królowę takimi właśnie, jakimi byli i jakich wykryły najnowsze badania oparte na źródłach licznych i dokładnych. Idąc tą drogą, prelegent od historii przechodził ustawicznie do dramatu, z czego wykazywało się jasno jak na dłoni, że dramat jest ilustracją mistrzowską, dokładną, prawdziwą i tem większy budzącą podziw, że dokonaną uprzednio. Byliśmy więc znowu to w Rzymie, to na uczcie wydanej na okręcie Seksta Pompejusza, to razem z Antoniuszem w Laodycei, skąd droga wiodła na nowo do nóg Kleopatry. Poeta i historyk-psycholog mówili na przemian — pierwszy dając obraz, drugi tłumacząc go i objaśniając. Stosunek Antoniusza do Oktawiana i głębokie różnice w tych dwóch charakterach wykazały się jasno. Oktawian łudził tylko innych, Antoniusz tylko siebie. Biorąc Oktawię, Antoniusz chciał i obiecywał sobie zerwać złote pęta Kleopatry — trwał nawet czas jakiś w przedsiewzięciu, ale zaledwie owiało go miękkie, przesycone rozkoszą powietrze Wschodu, wrócił do nóg Kleopatry i nie mógł już oderwać się od tego ukochanego ciała aż do śmierci. Oktawia spokojna, uczciwa, piękna, ale kochająca cicho, musiała ustąpić miejsca Kleopatrze. Było to fatalną koniecznością. Ogrzane rozkoszą i zmęczone ciało i duszę Antoniusza mogła wstrząsać tylko taka namiętna i taka wprawna w miłosną grę ręka, jak ręka egipskiej królowej. Dusza pod taką dłonią jęczy wprawdzie, jej dźwięk rozkoszy staje się podobny do jęku boleści, — ale głos wydaje potężny. Idzie więc dalej gra. Antoniusz nie ma już ani woli, ani sił, ani — jak prawdziwy niewolnik — wła-
Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/54
Ta strona została uwierzytelniona.