dla nich nic. Dawaliśmy rauty i odczyty na najrozmaitsze cele, tylko oni sami, tylko ci chłopi znad brzegu Wisły pozostali opuszczeni i zapomnieni. A jednak nie mniej tam, niż na Szląsku, łez, nie mniej głodu, nie mniej niedoli.
Mówią nam, że ofiarność jest już wyczerpana: odpowiadamy, że ofiarność, jeśli idzie z serca, jeśli jest poczuciem obowiązku, nie chęcią popisu, — to się nie wyczerpuje, i w tej myśli polecamy nieszczęśliwych współbraci sercom i sumieniom.
Polecamy pod dobrą wróżbą, ponieważ w różnych kołach mówią już o potrzebie uczynienia czegokolwiek dla Sandomierzan, urządzenia jakichkolwiek widowisk lub odczytów. Dowód to, że uwaga publiczna zwraca się w stronę nieszczęścia. Potrzeba tylko, by znaleźli się ludzie, którzy by sprawę wzięli w rękę i umieli dobre chęci w czyn zamienić. Że nikt im nie odmówi pomocy, — to pewna.
W sprawie Sandomierzan. W numerze wczorajszym Gazety zwróciliśmy uwagę na nędzę dotkniętych powodzią Sandomierzan i opuszczenie, w jakiem pozostawiono ich dotychczas. Dziś przychodzi nam pomyślniejszą podać wiadomość. W kółkach literackich tutejszych myśl urządzenia odczytów na dochód nieszczęśliwych zyskuje coraz więcej poparcia. Nowiny doniosły, że wkrótce przybędzie w tym celu do Warszawy prof. Stanisław Tarnowski. Nazwiska innych nie są jeszcze wiadome, należy się jednak spodziewać, że nikt pomocy swej