Kwestia to w ogóle trudna, a przy tem zbyt ważna, by jej się przyglądać w mgle oddalenia. Gdy Żydzi zostaną takimi, jakimi ich chce mieć autor — przestaną być Żydami w popularnem dzisiejszem znaczeniu tego słowa. Wówczas istotnie wszystko będzie dobrze, ale co robić dziś? Nie chodzi o Żydów, którzy już wsiąknęli w społeczeństwo i zlali się z niem, ale o owe masy giełdziarskie i niegiełdziarskie, dotychczas ciemne, wyłączne, których programem są istotnie słowa Biblii: „Będziesz pożyczał wielu narodom, a sam u żadnego pożyczać nie będziesz“.
Książka nie rozwiązuje tej kwestii — autor zaś patrzy jak astronom w dalekie horyzonty, nie zważając, że pod nogami może być dół głęboki.
W sferach teatralnych krąży wieść, potwierdzona zresztą przez wczorajszy Kurier Poranny, że panna Deryng podała się do dymisji. Powodem niezadowolenia jej ma być to, iż sztuki z jej głównemi rolami rzadko bywają dawane, lub role powierzane innym artystkom. Mamy nadzieję, iż jest w tem proste nieporozumienie, że zatem z chmur burzy nie będzie. Dyrekcji, która posiada między wieloma artystkami jedną najlepszą, zatem przyciągającą najwięcej publiczności do teatru, a pieniędzy do kasy, powinno chodzić, tak dobrze jak i artystce, o to, by diva grała jak najwięcej i miała role jak najodpowiedniejsze. Interes to wspólny, w imie którego łatwo się porozumieć. Jesteśmy zatem niemal pewni, że jedna strona uwzględni słuszną miłość własną dru-