Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.




VIII.

Władysław Krzycki posiadał tę szczęśliwą naturę, że położywszy się spać, w kilka minut później zapadał w kamienny sen, trwający aż do rana. Tej nocy jednak nie mógł zasnąć, albowiem wrażenia całego dnia, a zarazem i ostatnie słowa Dołhańskiego wprowadziły go w stan rozdrażnienia i gniewu. Zły był na Rzęślewo, na »awantury«, które się w nim działy, na Dołhańskiego, że zauważył wrażenie, jakie na nim czyniła młoda miss — a zwłaszcza, że pozwolił Dołhańskiemu sobie o tem mówić — i w ostatku, na samą, Bogu ducha winną, pannę Anney. Po pewnym też czasie, przewracając się z boku na bok, rozpoczął z nią rozmowę, w której wziął na się rolę człowieka, który nie zapiera się wprawdzie, że jest »grubo« pod urokiem, nie mniej jednak patrzy na rzeczy trzeźwo i rozu-