Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.
—   160   —

albo poczubił się z młodym studentem, albo powiedział mu naprzykład tak: »Panie Laskowicz, nadstawiałeś nam tu kolce jak jeż i zawracałeś ludziom głowy, ale skoro odjeżdżasz, to daj rękę i bądź zdrów!« I jedno i drugie byłoby lepiej do jego charakteru dostrojone i nie miałoby w sobie tego rozdźwięku, którego Krzycki nie uświadamiał, ale który odczuwał.
Lecz dalsze rozmyślania przerwał mu służący oznajmieniem, że śniadanie gotowe i że goście są przy stole. Jakoż wszyscy zgromadzili się już w jadalnym pokoju, w którym pachniała kawa i szumiał samowar. Krzyckiemu, na widok białych sukien pań i ich świeżych, wypoczętych twarzy, zrobiło się od razu tak jasno w duszy, że w jednej chwili zapomniał o wszelkich przejściach i niesmakach. Pocałował na dzień dobry panią Otocką, a następnie niby przez roztargnienie, pannę Anney, ale tak mocno, że zarumieniła się jak wiśnia, poczem uścisnął rękę panny Maryni, przywitał się z mężczyznami i począł wołać wesoło:
— Kawy! Kawy! bo od wschodu słońca wypiłem tylko dwie szklanki wody i głodny jestem jak wilk.