— Czy to kuracya, czy miałeś gorączkę? — zapytał Groński.
— Może miałem gorączkę, ale byłem swoją drogą konno w Rzęślewie i załatwiłem tysiąc spraw...
— Cóż »sielskie, anielskie« Rzęślewo? — przerwał Dołhański.
— A nic! — Źle! — Tych zakazanych figur, którym chciałem się przypatrzeć, już niema. Ale teraz chcę przedewszystkim kawy i nie odpowiadam na żadne pytania.
Panna Marynia, w zastępstwie pani Krzyckiej, która z powodu reumatyzmu dłużej pozostawała w łóżku, nalała mu kawy, a on pocałował za to w rękę także i młodą kuzyneczkę, z czego była rada, sądząc, że to jej dodaje powagi.
— To mi się należy jako wice-gospodyni — rzekła, potrząsając głową.
— A zwłaszcza ze względu na wiek — dodał Dołhański.
Ona zaś nie pokazała mu języka tylko dlatego, że była zbyt dobrze wychowana.
Lecz Dołhański, który cierpiał na katar żołądka, popatrzył z zazdrością na zajadającego Krzyckiego i rzekł:
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.
— 161 —