Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/215

Ta strona została uwierzytelniona.
—   207   —

— Siodło damskie! — poczęła wołać — prześliczne siodło damskie!
I wodząc oczyma po obecnych, ukazała na Grońskiego:
— To pan?
— Muszę się przyznać — rzekł, rozkładając ręce i pochylając głowę, Groński.
Ona zaś miała taką chęć pocałować go w rękę, że gdyby nie obecność doktora i rejenta, byłaby to zapewne uczyniła. Tymczasem poczęła mu dziękować z ogromną i zupełnie dziecinną radością.
— Pani ma, widzę, wielką ochotę na konną jazdę? — rzekł Szremski.
A ona odpowiedziała mu z nadzwyczajnym zapałem:
— Ja mam na wszystko ochotę!
— Masz tobie! — zawołał rozbawiony doktór.
— Byle się znalazł spokojny koń, inaczej o wypadek nie trudno! — zauważył rejent.
Pokazało się jednak, że się znajdzie, gdyż w oszczędnem gospodarstwie jastrzębskiem konie stanowiły jedyny dział, leżący poza rachunkiem. Krzycki utrzymywał wprawdzie, że hodowla ich się opłaca, ale hodował je jednak