Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.
—   209   —

strzębiu, przy tylu doskonałych jeźdźcach, »Zosia« nie będzie się o nią bała, i że po obiedzie zrobią zaraz jaką wycieczkę konną, w której i jej będzie wolno wziąć udział, chwała Bogu nie na Piérogu.
Krzycki, któremu uśmiechały się dalekie konne wyprawy w towarzystwie panny Anney i którego opowiadanie o Piérogu wprowadziło zarówno jak i wszystkich w doskonały humor, zwrócił się do panny Maryni i rzekł:
— Dam pani konia o żelaznych nogach, który zwie się Pływak, bo i pływa doskonale. Ma lat sześć, nie boi się niczego, i ma rozumu za trzy konie. Co do wycieczki, to dzień jest długi i moglibyśmy ją jeszcze zrobić, gdyby nie to, że zaczyna się chmurzyć.
— Wypogodzi się z pewnością — odrzekła panna Marynia — a ja ubiorę się zaraz po obiedzie.
Jakoż po obiedzie goście nie zdążyli wypić jeszcze czarnej kawy, gdy pojawiła się na werandzie przybrana w czarną, obcisłą amazonkę. Była w niej po prostu cudna, ale tak wąziutka i wysmukła, że Groński, patrząc na nią ze zwykłem uwielbieniem, pierwszy zaczął żartować.