Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/219

Ta strona została uwierzytelniona.
—   211   —

sława, gdyż w Górkach wśród służby dworskiej i folwarcznej wybuchnął nagle strajk rolny, tak, że stary stangret zaledwie zgodził się przywieźć je do Jastrzębia, albowiem grożono mu za to obiciem. Obie panie były mocno przerażone, mocno upudrowane i patetyczniejsze niż zwykle. Po pierwszych też powitaniach, wzajemnych przedstawieniach i krótkiej rozmowie o reumatyzmach pani Krzyckiej, matka zwróciła się przy poobiedniej herbacie z rzewnemi słowami do Władysława, zaklinając go, by, jak dawny rycerz, pospieszył z obroną uciśnionej niewinności. Mówiła, że jej o nią samą nie chodzi, gdyż po stratach, jakie przeżyła, i cierpieniach, przez jakie przeszła, »cichy grób« na rzęślewskim cmentarzu byłyby dla niej najwłaściwszem schronieniem; ale zostaje sierota, której jeszcze się coś od życia należy; niechże nad tą sierotą, dla której w każdej chwili gotowa życie poświęcić, rozciągnie się jakaś przyjazna opieka i uchroni ją od ciosów i zamachów! Na to sierota odrzekła, że to nie o nią chodzi, ale o spokój mamy — i w ten sposób rozmowa zmieniła się prawie wyłącznie w dyalog między temi paniami, w którym słowa: »pozwól dziecko!« — »Niech