Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/223

Ta strona została uwierzytelniona.
—   215   —

— Pozwoli mama — mama jest wszystkiem.
— Ależ przepraszam cię, dziecko...
— Ale przepraszam mamę...
I walka o całopalenie rozpoczęła się powtórnie na dobre — nie trwała jednak długo, gdyż naprzód doktór począł tak hałasować, że trudno się było dosłyszeć, a powtóre, pani Krzycka, której młody medyk pozwolił wstać i przenieść się na fotel, przysłała z wiadomością, że prosi panie do siebie. Po ich odejściu, doktór udał się do kancelaryi Krzyckiego, by opisać szczegółowo, gdzie i jak należy prowadzić kuracyę, rejent zaś zajął się w sieni swym fletem. Groński, Dołhański i Krzycki zostali przez chwilę sami.
Wówczas Dołhański zwrócił się do Władysława:
— Co to są Górki i Kwaśnobórz?
— Włók około pięćdziesięciu, a jest jeszcze i Żabianka.
— Tak słyszałem. — Grunta?
— Prawie jak w Rzęślewie. W Żabiance bodaj lepsze.
— Tak słyszałem. Stan majątków?
— I zły i dobry. Zły, bo te panie nic nie