żywioły tej miłości, które do niej należą, wchodzą w jej skład — i które bez niej byłyby czemś błahem i beztreściwem. Lecz przedewszystkiem ten wir chwycił jego samego i pogrążał go coraz głębiej, z siłą, której z każdym dniem coraz słabiej próbował się opierać, z tej prostej przyczyny, że ta otchłań wydawała mu się otchłanią szczęścia. Krzycki nie oddawał już panny Anney żadnemu Anglikowi »z wystającą szczęką«, ani Szkotowi, »z gołemi kolanami«, ale nie byłby jej oddał za całą Anglię i Szkocyę. Przestał w siebie wmawiać, że to jest tylko typ kobiety, którą mógłby pokochać a natomiast wyznał sobie szczerze, że to jest osoba, którą pokochał. Miłość zrodziła w nim jasną i stanowczą wolę, więc myślał już z całą ścisłą logiką uczucia, że tę droższą mu nad wszystko i najbardziej pożądaną istotę chce zdobyć, zabrać i mieć na całe życie. Droga do tego była tylko jedna — przeto postanowił na nią wstąpić z taką bezwzględną gotowością, z jaką człowiek chce być szczęśliwym. Nieraz też drżało mu na ustach wyznanie, które jednak powstrzymywał i odkładał z dnia na dzień, naprzód z powodu lęku, jaki odczuwa każde rozkochane serce, a powtóre, przez wyrachowa-
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/230
Ta strona została uwierzytelniona.
— 222 —