jedno, jak i drugie jest tylko pomyłką i złudzeniem, a wszystko razem, nie wyłączając życia, jest jedną wielką ułudą. W ten sposób kłaniał się przez morze wieków prawdziwemu Eklezyaście.
Ale będąc jednocześnie człowiekiem uczuciowym, popadał w ustawiczne sprzeczności ze samym sobą, uczucie bowiem zawsze czegoś chce — a tymczasem jego smutny sceptycyzm mówił mu, że nie warto niczego chcieć. Gryzła jego uczuciowość jeszcze i ta myśl, że jego poglądy są przeciwne życiu, a tymczasem życie jest koniecznością, a zatem, kto podgryza zwątpieniem jego korzenie, ten ludziom szkodzi. Groński nie chciał szkodzić nikomu — a zwłaszcza swoim, i z tego powodu Eklezyasta, który twierdził, że wszystko jest marnością, kłócił się w nim z patryotą, który odpowiadał, że naprzykład cierpienie narodowe nią nie jest. Ale taki stan rzeczy rodził w nim ustawiczną rozterkę, tak, że zazdrościł ludziom zdolnym do czynów, którzy idą przez życie, bez żadnych: po co? i dlaczego? — jak również i ludziom, oddanym bezwzględnie jednemu wielkiemu uczuciu.
Dla starego rejenta Dzwonkowskiego i dla panny Maryni takiem wielkiem uczuciem była
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.
— 38 —