— To się znaczy — zauważył Dołhański — że i wszystkie narody utworzyły się z jakiegoś pierwotnego: »Wlazł kotek na płotek...«
— Bo tak jest! — odpowiedział gniewliwie stary rejent.
Poczem zwracając się do Grońskiego.
— Niech pan mówi dalej. Przynajmniej można się czegoś dowiedzieć.
— Niech pan mówi — powtórzyła panna Marynia.
Więc Groński jął mówić dalej o dziejach muzyki: jak przez cały ciąg wieków służyła wojnie, obrzędom zarówno państwowym, jak świeckim i religii, a nader późno dopiero rozwinęła własne skrzydła, na których unosi się obecnie, jak orzeł, nad całą ludzkością.
— Dziwna sztuka — kończył — najbardziej pierwotna, a dziś więcej od innych na nauce oparta; — najściślej w pewne techniczne warunki, jak gdyby w jakoweś tamy i groble ujęta, a najbardziej bezbrzeżna, najbardziej mistyczna i najbardziej przelewająca się gdzieś poza krańce bytu i życia, co właśnie może jej daje tę niepojętą władzę nad ludzką duszą — najmniej wyraźnym językiem mówiąca i najidealniejsza, a najpotężniej podniecająca do czynów... Tak!...
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.
— 42 —