znaczna ilość furmanek chłopskich, które mijali ustawicznie. Przypuszczając, że może zapomniał o jakim dniu targowym w mieście, zwrócił się do swego stangreta.
— Andrzej — zapytał — a czemu to tyle fur ciągnie do miasta?
— A to, proszę jaśnie pana, chłopi rzęślewscy.
— Rzęślewscy? Cóż oni tam mają do roboty?
— A to, proszę jaśnie pana, wedle destamentu nieboszczyka, pana Żarnowskiego, że to niby Rzęślewo ma iść na nich.
Krzycki zwrócił się do Grońskiego.
— Słyszałem — rzekł — że ktoś puścił między nich taką wiadomość, nie myślałem jednak, że jej uwierzą.
A potem znów do stangreta:
— Któż im to powiedział?
Stary woźnica zawahał się nieco z odpowiedzią.
— Ludzie bają, że pan guberner.
Krzycki począł się śmiać.
— Oj, głupie chłopy! — rzekł. — Przecież pan Laskowicz nigdy w życiu nie widział pana Żarnowskiego. Skąd-że miałby wiedzieć o testamencie.
Lecz po chwili zastanowienia, rzekł nawpół do towarzyszy, nawpół do siebie:
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.
— 68 —