Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.
—   86   —

Człowiek wiecznie targa się i krzyczy: veto! takiem veto jest przecie każda ludzka łza.
I tu myśli Grońskiego przybrały kierunek bardziej osobisty. Począł patrzeć na modlącą się pannę Marynię i w pierwszej chwili doznał ulgi, przyszła mu bowiem do głowy czysto estetyczna uwaga, że taką dziewczynę Carpaccio mógł był umieścić koło swego gitarzysty, a Boticelli powinien ją był przeczuć. Ale zaraz potem pomyślał, że i taki kwiat musi zwiędnąć — nic zaś na świecie nie więdnie i nie umiera bez bólu. I nagle zdjęła go obawa przyszłości, która w swej torbie podróżnej ma zawsze ukryte zło i nieszczęście, przypomniał sobie wprawdzie aforyzm o pesymiźmie, który przed chwilą wypowiedział, ale nie znalazł w nim pociechy, rozumiał bowiem, że co innego jest pessymizm, płynący z wysiłku myśli, a co innego, życiowy, taki, na mocy którego Dołhański pozwalał sobie, w chwilach wolnych od gry w karty, wzruszać na wszystko ramionami. Ale zadał sobie pytanie, czy i ten wysiłkowy pesymizm da się w jakikolwiek sposób uzasadnić, i tu niespodzianie stanął mu przed oczami drugi przyjaciel, całkiem do Dołhańskiego niepodobny, chociaż także wielki sceptyk i zarazem hedonik — do-