Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/235

Ta strona została uwierzytelniona.
—   227   —

o ukochaniu tego ludu, którego była dzieckiem, o uczeniu go, o pracy nad nim i dla niego, uśmiechała się jej i nęciła ją tak silnie, jak nic innego. Wrócić do Polski i zająć się wsią polską, to był jej zamiar, który powzięła zaraz po śmierci państwa Anney. A teraz takie właśnie widnokręgi otwierał przed nią ten dawny »panicz«, którego kochała jeszcze jako prosta dziewczyna. Więc była mu wdzięczna, była gotowa podnosić w duszy jego zalety, usprawiedliwiać wady, kochać go — i wytrwać przy nim wiernie, a w zamian — nie chciała nic więcej, jak, żeby i on kochał ją, nie tylko zmysłami, ale prawą i czystą miłością i by patrzył na nią przedewszystkiem jak na towarzyszkę życia »for worse and better!...«
I dlatego, gdy przychodziły takie chwile, w których zdawało jej się, że on widzi w niej głównie przedmiot swych żądz i nie umie wcale znaleźć w sobie siły do walki z niemi i do podniesienia swego uczucia na szlachetne wyżyny, zwątpienie ogarniało jej serce i nie mogła się oprzeć myślom, że on nie jest taki, jakimby go mieć chciała.
— Ale jednak — pocieszała się w duchu — to szczera i prawdziwa natura, a gdzie jest