Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/301

Ta strona została uwierzytelniona.
—   293   —

niespodzianie szeroko oczy i zawołała mocniejszym, jakby radosnym, głosem:
— Ile chleba!... ile chleba!...
I zgasła cicho.


∗             ∗

Głęboką już nocą, jakiś młody człowiek przyszedł pod bramę i zapytał odźwiernego, czy panienka żyje jeszcze, a usłyszawszy, że zmarła, odszedł w milczeniu.
W godzinę zaś później, na strychu jednego z domów na Powiślu, buchnął strzał z browninga i napełnił przerażeniem zbudzonych nagle ze snu mieszkańców. Ludzie z sąsiednich izb zbiegli się na miejsce wypadku. Odbito zamknięte drzwi pokoju, lecz wszelka pomoc okazała się daremną. Na łóżku leżał z przestrzeloną piersią trup studenta.
Posępna i tragiczna dusza uleciała już w ciemność.